0
Zeus 12 kwietnia 2017 12:45
Kuba.


Kraj o którym nie miałem bladego pojęcia. O historii, o geografii.
Wina edukacji w Grecji, ze nigdy nie dotarliśmy do rozdziału o Kryzysie Kubańskim (pretekst III Wojny Światowej) na zajęciach historii albo z geografii ze Kuba to największa wysp Morza Karaibskiego.

Jedynie co znałem, to opowieści mojego ojca o Fidelu, o wojnę w Zatokę Świn i o cygarach. No i kult Che Guevary, którego w Grecji można go znaleźć wszędzie. Od plakatów, po T-shirty, plakatów lub tatuaży.

I tak by było, przez parę lat, dopóki nie poznałem Greka, który wyemigrował na Kubę (wiem ze to dziwne) w 2000 roku i pisał relacje z tego kraju jak tylko mógł. Poznałem go w 2009 roku, podarował mi książkę: Historia Kuby i wtedy zaciekawiłem się tym krajem. Dowiedziałem się czemu lotnisko Hawany to Jose Marti, a nie Che Guevara, czemu miasto nazwano Cienfuegos, co się stało w Santa Clara, kto to Batista był albo o niewolnictwie.

Marzenie powstało, zobaczyć Kubę, zobaczyć inny kraj od tych które widziałem do 2009 r. (a była sama Europa).

Raul Castro, staje się prezydentem Kuby.
Raul Castro, daje możliwości używania Internetu na Kubie (pierwszy dzwonek, pakuj kiedy tylko możesz)
Raul Castro, zaprasza Baracka Obamę na Kubę, poprawiają się stosunki Kuba - USA, połączenia lotnicze Kuba - USA, Amerykanie mogą podróżować swobodnie i powstaje airbnb (to 2 dzwonek, na 3 zaczyna się seans i muszę lecieć)
@horacy19(nie Raul tym razem) znajduje świetną cenę z Amsterdamu do Hawany, w datach które mi pasowały jak ulał (ams-havana-1170zl,232,101951#p830393) więc 3 dzwonek wybił i wtedy miałem e-tixy i byłem gotowy do podróży.

I powstanie relacja. Co widziałem. Co przeżyłem. Hektolitry rumu. Co to Tu-Cola. Czemu tyle Maluchów na ulicach Kuby i jak wygląda Kuba parę miesięcy po śmierci Fidela Castro. Kraj wszystkiego i niczego.

Bienvenidos!Pre-Game

Pre-Game, czyli de facto najważniejszy punkt każdego meczu. Przygotowanie się do gry, a tu do podróży.
Tutaj można powiedzieć ze było trochę trudniej niż w innych wyjazdach.

Powiem szczerze, Kuba to nie kraj dla wszystkich, a szczególnie dla "nowych" podróżników. Podwójna waluta, brak strony z hotelami (typu booking), jak autobus zostanie wysprzedany, to nie jest jak z Polskim Busem, ze będzie Bis. Po prostu, wykaż się hiszpańskim i poszukaj taxi-collectivo.

Ale o tym, będzie dużo później :)

Tym razem podróż odbędzie się (raczej odbyła się) z moim nowym Passepartout. Była dla niej pierwsza taka daleka podróż a zarazem pierwszy raz opuszczenia Europy (Maroka nie liczę za "opuszczenie" ;) ) i spotkanie się z czymś nowym.

Ogromny plus nowego Passepartout , było to ze tym razem nie musieliśmy szukać momentu do spotkania się przez Skype, ale spotkać się na żywo i zaplanować wszystkiego.

Więc plan powstał, przy pomocy przewodników, blogów i różnych wideo z neta.
Trasa typu "Gringo Trail" jak w każdym kraju Ameryki Łacińskiej. Czyli zobaczyć jak najwięcej, i zdobyć punkty UNESCO (wiem, trochę to brzmi po japońsku :) )

I tak w styczniu powstała trasa

Habana
Viñales
Trinidad
Cienfuegos
Varadero
Habana


1.jpg



Noclegami zajmowaliśmy się po troszku, bazując w dobrych cenach jakie Kubańczycy dawali w AirBnb żeby zachęcić ludzi do skorzystania z oferty (chociaż był nie jeden problem, ale o tym także później :) )

Plan jest, noclegi są, mapa Kuby także tak samo jak zainstalowana mapa Kuby na maps.me. Czyli wsio.
W sumie, trochę kasy by się przydała. Tak żeby nie czekać przy kantorze lotniskowym. I tutaj mi pomógł @‌sebastianp79‌ który mi dostarczył sporą ilość CUC i CUPy na moje pierwsze potrzeby na Kubie.


2.jpg



Wiza także dostarczona (kolega dostał gratis w samolocie AirCanada, więc kolejny problem z głowy), i wypełniona


3.jpg



Więc tylko poczekać na lot z Berlina do Amsterdamu.
Ale, hola, za kolorowo wszystko jest, i fajnie ci idzie. Powstał pierwszy, a zarazem chyba najważniejszy problem tego wyjazdu. Strajk pracowników lotniska w Berlinie, czyli odwołanie wszystkich lotów z Berlina, i był zagrożony nasz lot także.

Szybka kalkulacja, i plan B, na wszelki wypadek jak coś pójdzie nie tak. Czyli awaryjnie, z SXF do AMS dojedziemy taksą (mieliśmy spory zapas, na wszelki wypadek).

22 marca

Pożegnalne piwko(a) z grupą krakowską (latamy-z-krakowa-planowanie-wyjazdow-spotkania-w-realu,1564,20687?start=1520#p904575) i wio do Berlina PBO kolejny Lewandowki na Kubę...

23 marca

Po długiej podróży, dojechaliśmy do pierwszego punktu naszego wyjazdu. Czyli słynny w naszym gronie F4F, lotnisko Berlin-Schönefeld.
Dużo nim pisać nie muszę, bo każdy zna jak wygląda, i jak okropny ono jest. Mało miejsca, mało sklepików i tragiczny lounge. Ale co tam.
Za niedługo lot Easyjet do Amsterdamu, pogoda zapowiada się nadzwyczajnie dobra jak na Amsterdam, więc tylko czekać niecierpliwie.

Lot, jak Easyjet, trochę opóźniony (czekaliśmy na płycie SXF trochę czasu, na OK z AMS, bo nie było miejsca dla nas ( :O )) ale nić zaskakująco nie stało. No dobra, straciłem słuch na jedno ucho, w skutkach przeziębienia się przed wylotem. Będzie okazja skorzystać uważanej jako najlepszej służby zdrowia na świecie, na Kubie.

O Amsterdamie dużo się nie rozpiszę. To była moja 6 albo 7 wyżyta w tym mieście, wszystko zostało już zwiedzone, więc dziś będzie spotkanie z koleżanką z czasów kiedy mieszkałem w Grecji, frytki, "kawa" w coffeesshopie i włóczenie się po mieście.
No i test przejazdu autobusu 69 z lotniska do centrum.

Muszę przyznać ze opcja przejazdu tym busem była bardzo spoko, i cenowo o wiele taniej niż obiecany pociąg.

Szybki prysznic u niej w mieszkaniu, kawusia i idziemy na miasto pogubić się i porobić zdjęcia, ale zawsze z porcją frytek.


1.1.jpg



Dziś nie było klasyczne z majonezem, ale ichniejszym przysmakiem, ciepłym sosem orzechowym.
Muszę przyznać ze było aż smaczne. I to całkiem dobre. W życiu nie powiedziałbym ze można coś takiego można by połączyć.

Do tego nowe piwo do mojej piwnej kolekcji, Jopen


1.jpg



i ostatni zachód słońca w Europie dla nas


2.jpg



I wracamy do lotniska, przygotować się do naszego kolejnego długiego lotu (dla mojego Passepartout pierwszy taki długi i przelot nad Atlantykiem) do Ciudad de Mexico. 12h godzin latającym Meksykaninem. I niestety sporo infantów do tego lotu. I pech chciał ze jeden był za nami a drugi w przodu. Liczyłem na spanie, ale prawo Murphiego chciał żeby moje ucho odetkało w niewłaściwym momencie, czyli na starcje. Nici z spania. Może narodowy drink Meksyku pomoże w spaniu.

Muszę przyznać ze 787 był bardzo wygodny, ale serwis przypominał typowy styl tych krajów: mañana.
Jedzonko, 2 setki tequily, i jakoś wyspałem tą podróż.

Przylot o czasie, kontrola paszportowa sprawna, ale przy kontroli celnej, dostałem czerwone światełko.
Oho, będzie darmowa kolonoskopia (tak jak ktoś napisał na forum: kontrola-osobista-cancun,770,108754), ale chyba trafiłem na znudzonych pracowników, i nawet nie chciało im się plecaka otworzyć. Co za skandal!

Niestety, pomyśl dojechania do miasta, odpadł, bo za ciemno było i nie chciało nam się targać tam plecaki. Spędzimy czas na lotnisku. Coś znajdziemy do zjedzenia, pospacerujemy, check in do HAV zrobimy. Jakoś to będzie.

Dojeżdżamy do Terminalu 1 darmowym sky train, i szukamy coś na szamę.
I jest. Mały lokalik, ceny 50 MXN za danie (nie drogo, chociaż wiem ze na mieście będzie taniej), ale mam moje Huevos don Juan


2.1.jpg



Przypominało jajka po benedyktyńsku, ale troszeczkę pikantnych. Do tego jakiś mlekowaty drink, do zgaszenie pragnienie.

Po śniadaniu, wracamy do 2 terminalu, pospacerować, poglądac z zewnątrz jak się jedzie, żyje w tym kraju.


3.jpg



O 10:29 był drugi lot tym razem do Hawany.
Czas spędzony w saloniku AeroMexico (trochę tragiczny) z dwoma użytkownikami z tego forum ( @‌CamperWestfalia‌ i @‌mik111‌) i także o czas wylecieliśmy z MEX do HAV.


4.jpg



Lot spokojny, serwis spoko, tylko niestety okno trochę "nie za czysty" więc zdjęcia nie wyszły takie jak chciałem.


5.jpg




6.jpg



I o 15 już byliśmy w Hawanie. Kontrola celna szybka, lotnisko beż klimy, widać "wiek", i kontrola paszportowa szybka, z komentarzem strażnika:

O, otro Lewandowski en Cuba...Hawana, powrót do przeszłości cz.1


Po kontroli, z bagażami, i kombinujemy jak dojechać do centrum. Oczywyscie jak przystało, wybieramy najtańszą opcję, czyli autobus miejski P12. Nie oszukujmy, cena robi różnicę.

Cena za taksówkę za osobę to około 310 peso national a autobus 1 peso.
Można powiedzieć ze przypomina ona inflację Grecji.

Niestety było za ciepło, więc musiałem jakoś zgasić pragnienie, więc skoczyłem do sklepiku i kupno pierwszego piwka na Kubie.
Żałowałem po pierwszym łyku, ale to była jedyna opcja, wypicia coś zimnego i nie słodkiego.


1.jpg


Sklepik lotniskowy

Po wypiciu, bierzemy manatki i idziemy wdłuz ulicy do przystanku.
Jest ciepło, taksiarze patrzą na nas krzywo, ze odbyło nam dosłownie ze nam się chce iść autokarem a nie kulturalnie taksówką jak każdy inny turysta.
O nie, nie ma takiej opcji! Każde peso zaoszczędzone pójdzie na rum/cygaro.

Po 30 minutach docieramy do przystanku. Pierwszy szok, widzimy jak przyjeżdża autobus nabity na maks, ze ludzie aż stoją za drzwiami.

O kurcze, taki hardkor? Czekamy na drugi autobus. Przyjeżdża dosłownie po 3 minutach, całkowicie pusty. Płacimy ten jeden CUP, idziemy do tyłu i oglądamy. Jak ludzie są ubrani, jak się zachowują w autobusie. No i co oni prowadzą i jak prowadzą.


2.jpg



40 minut jażdży i jesteśmy obok Placu Rewolucji i naszej casy. Dochodzimy, wpisujemy się do książki, właściciel casy opowiada nam co zobaczyć, o różnicach CUC i CUPy, gdzie można kupić tanio jedzenie, cygara.

Ι to widoki z naszego pokoju:


32.jpg


Capitolio de La Habana


33.jpg


Estadio Latinoamericano, stadion bejzbolowy

Idziemy po pierwszą pizze kubańską. Cena to 10 CUP, czyli niecałe 2 zeta. Trzeba przyznać, była dobra. Aż za dobra jak za 2 zeta. Wystarczająca do zwiedzania po mieście, o dojście pod Kapitol, tak jak byliśmy omówieni z ekipą z samolotu na pierwsze mojito.


3.jpg


Okolice naszej casy


4.jpg


Okolice naszej casy


5.jpg


Szpital


6.jpg




7.jpg


Muzeum Masonów


8.jpg


Kościół Jezuicki


9.jpg


Kościół Jezuicki


10.jpg


Teatro Cubano


11.jpg


Starówka


12.jpg


Jedna z licznych księgarni


13.jpg


I pierwsze mojito!

I obowiązkowo salsa z muzyką kubańską


14.jpg




15.jpg




16.jpg



O 22, zmęczenie już dawało w znać, i powróciliśmy do naszej casy, na zasłużone spanie. Jutro zapowiada się ciężki dzień, szukania biletów, kantoru i ogólnie zapoznania się z miastem.


17.jpg



Drugi dzień na Kubie. Dzień zapoznawszy z tym miastem i zarazem nowym krajem.

Ale pierwsze to wymiana waluty, i kupno biletów do Viñales.


18.jpg


Okolice naszej casy

Pierwsze spotkanie z kantorem, okazała nam, co znaczy Kuba. Pracownik powiedział nam wprost ze pieniądze się skończyły (po 4h pracy) i jutro niech przyjdziemy znowu.
Nie no fajnie, jeszcze coś takiego nie miałem w moim życiu, żeby w kantorze zabrakło kasy.

Maps.me i szukamy kolejnego kantora. Jest, koło Capitolio. W pakujemy się w autobus i jedziemy. Obok widziałem ze jest biuro Infotour, i jak twierdzi mój przewodnik, kupimy tam bilety Viazula.


19.jpg


Back in time


20.jpg


Polaquito

Polaquito to nić innego, jak nasz Fiat 126P, lub potoczni znany jako Maluch. W czasach PRL, Polska eksportowała i pomagała Kubie, jak tylko mogła z embargiem. Kraj nie miał dostępu do nowych aut, z innych krajów, więc Układ Warszawski im pomagał. Dlatego oprócz klasycznych Amerykańskich samochodów, można spotkać (w zadziwiającym bardzo dobrym stanie) Lady, Moskwicz, Niva no i Malucha.
Samochody są wzorowo zadbane, i drogie. Obecnie cena jednego Fiata 126P to 5000 CUC, czyli 20000 złoty.


21.jpg


Szukamy kantora

Kolejne zaskoczenie. To kolejki. Kolejki do wszystkiego. Do wejścia do autobusu (ludki z Polskiego Busa mogli się sporo nauczyć), do sklepu, do urzędu albo do kantoru. Po prostu nie masz wyjścia. Jak ci nie podoba, to nie dostaniesz kasę. To ze kolejka idzie strasznie wolno, to inna sprawa.

Wymiana pierwszych euro, zajęło nam ponad godzinę. Ale udało nam się przed ich przerwą na obiad. Teraz kupić bilet do Viñales. Nowy zong, Infotour nie sprzedaje bilety, trzeba pofatygować do dworca Viazula, który, niestety blisko centrum nie jest.

Znowu w autobus, i jedziemy. Na dworcu dowiadujemy się, ze biletów do Viazula nie ma do 2 dni do przodu. Już się robi wesoło, drugi dzień na Kubie, i wszystko nam idzie źle. Trzeba coś przygotować. Jakiś plan B, ale lepiej przy obiedzie.
W trakcje obiadku dostajemy propozycje collectivo do Viñales, za niecałe 20 CUC. Door-to-door.
Nie tanio, ale już siły nie mieliśmy.

Dobra, jak wszystko mamy, idziemy wreszcie na spokojnie zwiedzać!

Czasu mieliśmy aż za dużo, więc do placu Rewolucji (Plaza de la Revolución) idziemy piechotą, odwiedzając lokalne markety, i kupowaniu produktów do naszej kolacji dziś przy Maleconie, albo znanym, jako promenada.


22.jpg


Dworzec


23.jpg


Polaquito


24.jpg




25.jpg


Fidel wiecznie żywy

I robimy zakupy do naszej kolacji


26.jpg


Sklep Habanos


27.jpg




28.jpg




29.jpg




30.jpg


Dla całego świata, pop-kultura, dla nich bohater narodowy


31.jpg



Plaza de revolucion


34.jpg



Plaża Rewolucji. Dawna Plaza Cívica, dziś staje jedna z najpopularniejszy atrakcji Hawany, ale także Kuby. Miejsce odegrało dość ważną rolę w Rewolucji Kuby ale i potem.
W tym miejscu, Fidel Castro przemawiał godzinami do jego ludu. Turaj także św. Jan Paweł II i papież Franciszek odprawiali mszy przy ich wizytach na Kubie.


35.jpg


Che Guevara, Camilo Cienfuegos i Cadillac

Oprócz pomnika i memoriala słynnego kubańskiego poety, Jose Marti znajdziemy i budynki ministerstw Spraw Wewnętrznych i Komunikacji. A w nim, „narysowane” najważniejsze twarze Rewolucji: Che Guevara i jego motto, Hasta la Victoria Siempre (Do zwycięstwa aż po kres!) Camila Cienfuegos, Vas bien, Fidel (Dobrze ci idzie, Fidel).


36.jpg


Jose Marti


37.jpg


Che

I nasza kolacja


38.jpg





Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

tom971 12 kwietnia 2017 13:25 Odpowiedz
Jedziesz @Zeus , szczególnie:Jak widzisz serwis AM i ich 787?Jaka strategie miałeś na zakup dolotów i powrotu z AMS? (szczególnie ciekawe w kontekście aktualnych poszukiwań do LUX, FLR i innych..)
zeus 12 kwietnia 2017 14:06 Odpowiedz
O Aeromexico i 788/789 będą innych rozdziałach ;)
firley7 4 czerwca 2017 15:50 Odpowiedz
Fajna relacja. Na luzie i z humorem.Czekam na dalszy ciąg :)
boots 17 czerwca 2017 13:41 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja i preludium do tego, czego wkrótce sam doświadczę. A pomyłki językowe dodają opisom swoistego smaczku. Ale jednak muszę napisać, że Plaza to nie plaża, a Cava to nie kawa. ;)
zeus 17 czerwca 2017 13:48 Odpowiedz
Dzięki :DTak jak pisałem w innych tematach, zapraszam do poprawienia mi błędów :) Sent from my Nokia 3330 using Tapatalk
igore 17 czerwca 2017 13:54 Odpowiedz
Ładne zachody słońca. Może mi się wydaje, ale z relacji przebija chyba lekkie rozczarowanie Kubą. ;)
firley7 17 czerwca 2017 15:08 Odpowiedz
Rum, cygara i Hemingway. To moje skojarzenia na temat Hawany.Czy byliście może w Finca Vigia pod Hawaną - w domu, w którym mieszkał Hemingway?Bo w relacji nie mogłam znaleźć.Poza tym bardzo fajna relacja i zdjęcia :)
zeus 17 czerwca 2017 17:34 Odpowiedz
Nie dałem rady :( za mało czasu a komunikacją to trzeba doliczyć jakieś 30 60 minut w jedną stronę :(Sent from my Nokia 3330 using Tapatalk
firley7 6 lipca 2017 17:00 Odpowiedz
Faktycznie, zakończenie wyprawy z rozmachem!Szacun :)
boots 6 lipca 2017 19:52 Odpowiedz
@ZeusCzy mógłbyś napisać, jak wyglądają ceny i dostępność w sklepach artykułów spożywczych i kosmetyczno - chemicznych?
zeus 6 lipca 2017 19:56 Odpowiedz
Powiedz jakie dokładnie, to sprawdzę notesik :)
boots 6 lipca 2017 19:59 Odpowiedz
Chodzi mi generalnie o podstawowe produkty do przygotowania jedzenia - pieczywo, masło, wędliny, sery, twarogi, warzywa, owoce itp. oraz np. papier toaletowy, mydło, płyny do kąpieli itp.
zeus 6 lipca 2017 20:05 Odpowiedz
Pieczywo: parę CUP Masło: parę CUCWędliny, ser: Wiele CUC. Pamiętam ze kg goudy było 10-15 CUC. Nie pamiętam seropodobne produkty Owoce, warzywa: na ulicznych stoiskach i targach: parę CUPPapier toaletowy: nie wiem, nie potrzebowałemPłyny do kąpieli: 5-10 CUCMydło: 1-2 CUC
boots 6 lipca 2017 20:10 Odpowiedz
A jak z dostępnością tego wszystkiego w sklepach? Jest bez problemu, sklepów jest sporo?
zeus 6 lipca 2017 20:13 Odpowiedz
W Varadero i w Hawanie nie ma problemu.U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy :)
michcioj 6 lipca 2017 23:55 Odpowiedz
fajnie sie czyta ta recenzje, wychodzi na to, ze bylismy w tych samych miejscach na Kubie, np. bar beatlesow w Varadero :)
cccc 7 lipca 2017 02:38 Odpowiedz
Fajna Relacja, wracaja wspomnienia i lubie ten kraj. :) Zeus napisał:dopóki nie poznałem Greka, który wyemigrował na Kubę (wiem ze to dziwne) w 2000 rokuWydaje mi sie, ze to nic dziwnego, Grecy lubia emigrowac, nawet w czasach glebokiej komuny, w latach 40- i 50-tych do Polski przyjechalo ok. 14 tys. uciekinierow z Grecji. ;)Pozdr.
zeus 8 lipca 2017 09:54 Odpowiedz
I dla tych co nie lubią czytać, zapraszam do Video o Kuby :)https://www.youtube.com/watch?v=6pjmO6p ... e=youtu.beZa niedługo zakończenie z Kuby, i parę przemyślenia :)
boots 8 lipca 2017 12:55 Odpowiedz
A jak chodzi internet? Da się korzystać ze skype'a?
zeus 8 lipca 2017 12:57 Odpowiedz
Internet, zależy gdzie. Albo mega muli albo idzie sprawnie. A Skype jest zakażany na Kubie.
boots 8 lipca 2017 13:05 Odpowiedz
Co znaczy zakazany? Pierwszy raz czytam taką informację...
michcioj 8 lipca 2017 13:15 Odpowiedz
Zeus napisał:W Varadero i w Hawanie nie ma problemu.U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy :)podstawow rzeczy dalo sie kupic, no wlasnie w roku 2012 woda kosztowala az 1.5 cuc za 1.5 litra,male piwo 0,33 1 cuc, bulelka havana club od 3.8 cuc. pamietam ze relatywnie drogie bylo jedzenie w restauracjach, jakis obiad/kolacja od 7 cuc w gore,teoretycznie dalo sie cos tam jesc na ulicach, ale zazwyczaj byla to srednio niedobra pizza czy kanapka od 10 CUP w gore. podobno byly problemy z dostawami artykulow higienicznych wiec wszystkie rzeczy takie jak zele pod prysznic, mydlo, artykulu higieniczne i olejki do opalania wzielismy ze soba,rowniez z gorka i co zostalo np. mydlo czy paste do zebow rozdawalismy ludziom.do tego wzielismy tez stare lachy z mysla zeby to wszystko zostawic na Kubie,podobno uzywane ciuchy sie ludziom bardzo przydadza, bo z tym ciezko. wiec prawie cala garderobe zostawilismy miejscowym.
zeus 8 lipca 2017 13:16 Odpowiedz
@bootshttps://answers.microsoft.com/en-us/sky ... a6d6eef86fChciałem powiedzieć, ze nie działa. Ale whatsup działa.
boots 8 lipca 2017 13:19 Odpowiedz
Wiesz co, ja w tym linku nie widzę odpowiedzi...
zeus 8 lipca 2017 13:25 Odpowiedz
boots 8 lipca 2017 13:28 Odpowiedz
Wiesz co, z tego linku wynika jednak, ze skype działa ;-)Quote:Cuba – with poor internet infrastructure, access to computers is limited, the Skype service is extremely expensive and the Internet is very slow.
nico-muc 8 lipca 2017 14:04 Odpowiedz
Zeus napisał:U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lSklepy spore, prawie co krok jakiś. Jak nie, to na ulicy :)My ten problem rozwiązaliśmy kupując soki naturalne. Tam gdzie widać napis 'jugos naturales' takie pojemniki na soki jak dawno temu w Polsce - za szklankę soku płaciłem od 1 do 2 CUP, a napełnienie własnej butelki wychodziło od 2 do 18 CUP więc zawsze poniżej 1 CUC.
zeus 8 lipca 2017 14:06 Odpowiedz
No tak. Ale czasami do zgaszenia pragnienia potrzebna jest woda :D
cccc 10 lipca 2017 01:07 Odpowiedz
michcioj napisał:podobno byly problemy z dostawami artykulow higienicznych wiec wszystkie rzeczy takie jak zele pod prysznic, mydlo, artykulu higieniczne i olejki do opalania wzielismy ze soba,rowniez z gorka i co zostalo np. mydlo czy paste do zebow rozdawalismy ludziom.do tego wzielismy tez stare lachy z mysla zeby to wszystko zostawic na Kubie,podobno uzywane ciuchy sie ludziom bardzo przydadza, bo z tym ciezko. wiec prawie cala garderobe zostawilismy miejscowym.Szacunek, ze nie myslales tylko o sobie, masz u mnie duze piwo i przypuszczam, ze nie jedno, jak bede kiedy w Gdansku. :)Zeus napisał:U nas był problem z "tanią" wodą, czyli mniej niż 1.5 CUC za 1.5lMi udalo sie kupic wode w malym sklepiku za 1.90 CUC w 5-litrowym plastykowym kanistrze, w innych miejscach kosztowala od 2.30 do 3 CUC.Pozdrawiam.
rakomir 4 października 2017 21:50 Odpowiedz
bardzo fajna relacja. przyjemnie sie czytalo!